Mity obecne są cały czas- mity gospodarcze, mity dotyczące historii, mity religijne.
Każdy mit nie mówiąc nam całej prawdy zamazuje nam obraz zjawiska i dając jakieś doraźne korzyści,grozi negatywnymi skutkami w szerszej perspektywie.
Co jak co, ale w sytuacji, gdy większość ludu wciąż pragnie mitów, które powiedzą
o życiu pośmiertnym i podobnych mitach, instytucja oparta na mitach musi
siłą rzeczy mieć się dobrze. Może nawet bez problemu przetrwać 2000 lat,
jeśli tylko niektóre z mitów będą odpowiednio ewoluować,
zależnie od zapotrzebowań ludu.
Opierając się przede wszystkim na mitach, Kościół nie powinien mieć pretensji
do ludzi, którzy zdają się „demonizować” haniebne epizody z dziejów Kościoła.
Nic nie umniejsza haniebności Inkwizycji, czy Krucjat- ani mała wiedza,
ani to, że Biblia została zinterpretowana źle, ani to,
iż główną rolę grała tu polityka, ani też fakt, że w czasie takiej Inkwizycji
nie zginęły miliony, ale tysiące ludzi.
Mała wiedza była cenna, ponieważ by mity miały się jak najlepiej, warto było hamować Kościołowi rozwój nauki, co jest niepodważalnym faktem.
Mitem jest, iż Jezus był synem Boga, któremu można zaufać w każdej sprawie.
Mitem jest, że Kościół ma jako święta instytucja
bezpośrednią z nim linię łączności. Mitem jest, że działanie, które
nie przysparza nikomu żadnej krzywdy można zaklasyfikować
do działań niemoralnych. Ale to taki konglomerat mitów,
który skutecznie deprecjonuje wiedzę naukową, nawet, jeśli takowa została odkryta.
Interpretacja Biblii to kwestia dyskusyjna. Biblia jest pełna sprzeczności, znajdziemy w niej zarówno pełne niemoralności wskazania, jak i piękne nauki.
Sam Jezus czasem przeczy własnym słowom.
Nie mówiłbym więc tu o jakiejś specjalnej interpretacji, a raczej o wybiórczości.
Drugi fakt to fakt, że Biblia jest napisana bardzo prostym językiem nawet, gdy mamy do czynienia z przypowieściami. Tym bardziej naiwne jest doszukiwanie się
w pewnych fragmentach drugiego dna i ze zdarzeń takich, jak stworzenie świata
w 7 dni, czy mówienie o Ziemi, która ma narożniki traktować jako metaforę.
Biblia to księga z założenia pisana przez i dla prostaczków, choć podobno
za pośrednictwem Boga. Trudno oczekiwać od niego, by nie przewidział,
że ludzie obwołujący się jego uczniami źle zinterpretują jego słowa i powołają
do życia Inkwizycję, czy nie będą godzić się na przeszczepy.
To, że istotna była tu sama polityka, jest słabym argumentem. Oznacza to jedynie, że Kościół jako z założenia święta instytucja pomagała polityce nawet wtedy,
gdy oznaczało to złamanie fundamentalnych zasad moralnych.
Można też uznać, że Kościół prowadził (i do dziś prowadzi) własną politykę.
Pewne podstawowe jego dogmaty nie zmieniają się, a pomniejsze ulegają zmianie.
Jest to dyskwalifikacja Kościoła, ponieważ takie decyzje świadczą o tym, że dogmaty nie są podyktowane przez Boga, a są jedynie mitami wymyślonymi
przez ludzi kierujących się innymi mitami.
Podczas Krucjat, lub Inkwizycji zginęło mniej ludzi, niż niektórzy dzisiaj próbują nam wmówić?
Czy zaczynamy tutaj posługiwać się rozumowaniem Stalina o tragedii i statystyce?
Dam może współczesny przykład- skuteczność homeopatii jest mitem.
Cała jej zasadność również.
Ostatnio zdarzyło się- poważnie chora dziewczynka była córką rodziców wierzących w mit homeopatii, więc nie godzili się na leczenie medycyną konwencjonalną,
ale właśnie homeopatią.
W wyniku tego dziewczynka zmarła. Czy potrzebujemy więcej takich przypadków,
by stwierdzić, że:
a) Mit nieudowodniony nie może pretendować do miana prawdy, bo skutkuje tragediami
b) Prosperowanie dzięki mitom w świetle tych zdarzeń jest wyjątkowo podłe?
Ludzie w Europie mieli dość dogmatyzmu i mitów Kościoła, co poskutkowało Oświeceniem.
Jednak i dziś w pewnych rejonach mity zbierają krwawe żniwo. Słyszeliśmy ostatnio
o muzułmańskim psychiatrze, który tak mocno wierzył w Allacha, że zabił swoich kolegów z armii krzycząc, że Allachjest wielki. Co z tego, że wiedza na temat umysłu, schorzeń, na temat biologii, jak i również technika i medycyna stoją
na zawrotnie wysokim poziomie? Mit jak się okazuje, nadal posiada niezwykle
silną zdolność do przyćmienia racjonalizmu.
Podsumuję- zarzuty co do tego, że mówienie o wielkiej skali występków Kościoła to mit, jest odwracaniem uwagi od sedna problemu. Każda bowiem instytucja
ma na swoim koncie błędy, ale nie tego można byłoby się spodziewać po tej,
która uważa się za świętą i natchnioną przez Boga.
Ważny jest też fakt, że Kościół bronił wielu mitów i haniebnych działalności właściwie przez większość swojego istnienia, w skali ogólnej dopiero
niedawno hamując bajerę. Jest to też odwracanie uwagi od faktu, że Kościół
by bronić swoich mitów walczył jedynie z innymi mitami i bezsensownie
przelewał krew. Skutecznych i odpowiednich czynności nie podyktował mu ani Bóg,
ani Biblia, którą wcześniej miał przesłać faksem. Nie chodzi wcale o to,
że Kościół był najbardziej zbrodniczą instytucją.
Sęk jedynie w tym, że nie nosi on żadnych znamion boskości i perfekcji
w jakimkolwiek aspekcie.
Chodzi o to, że nie jest instytucją godną zaufania w kwestiach etyki, ani też w sytuacjach, kiedy neguje postęp naukowy nie można zawierzyć mu
w sprawach moralności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz