Al.-Kaida- to słowo wzbudza słuszny strach. USA- policjant świata- to określenie wzbudza słuszny śmiech. Nie zakrawa na ironię. Jest ironicznym majstersztykiem, a towarzyszy mu niezwykła ironia losu, polegająca na tym, że sporo ludzi na całym niebożym świecie bierze ją za świętą prawdę- nie zaś, parafrazując ks. Tischnera, „gówno prawdę”.
Takie refleksje mnie nachodzą, gdy włączam Telewizję Parafialną, a Ziemiec ze strachem w patrzałkach informuje mnie, telewidza, o nowym szefie Al-Kaidy, z nazwiskiem słabo zapadającym w pamięć. Następnie przenosimy się w rejony Bliskiego Wschodu, gdzie potencjalny reporter-samobójca zdradza nam więcej szczegółów.
Moją reakcją obronną był jak zwykle śmiech, który zmienił się w rechot, gdy dowiedziałem się, że ów Binladenowy substytut jest na stanowisku szefa jedynie tymczasowo. Zupełnie, jakbyśmy mieli do czynienia z arabską partią AJN (Allach jest Najważniejszy), gdzie struktury formowane są według czysto demokratycznych reguł, a przeciętny Kraśko, bez obaw o dostanie bombą w pysk, może uzyskać dostęp do świeżutkich newsów.
Bin-Ladenowi odstrzelono jądra po dekadzie wytężonych poszukiwań. Podobno szukali go nawet na tańcach Bunga-Bunga organizowanych przez Berlusconiego. Zabawa w chowanego na całego, dziwię się tylko zachowaniu żołnierzy, bo ewidentnie nie grali fair. Skoro Osama tak dobrze się ukrywał, to po prostu był świetny w tą grę, a chłopcy jak już go znaleźli, nie mogli powstrzymać złości i kropnęli biednego Osamę. Krążą pogłoski, że najpierw chybili i odstrzelili mu brodę.
Patrząc na historię i perfidię pewnych posunięć, teorie spiskowe o tym, że Bin Laden, czyściutki i ogolony, siedzi w Rio i popija drinki, nie wydają mi się być aż tak szalone, jak jest to indoktrynowane w większości mediów. Oczywiście w tej kwestii jestem agnostykiem i obliczam rachunek prawdopodobieństwa 50/50, podobnie w przypadku teorii, że to rząd Busha stoi, przynajmniej po części poprzez przyzwolenie, za wysadzeniem WTC. Czy taki pretekst do wojny o ropę byłby skurwysyństwem? Jasne. Tylko, czy w skali ludzkich istnień i zwykłej etyki, przewyższa ono skurwysyństwo, które ma miejsce jak dotąd na tzw. „wojnie z terroryzmem”?
Setki zabitych żołnierzy, niewinnych cywili. Wszystko to w imię jakiej sprawy? Walki z terroryzmem? Wojny o wolność i demokrację?
To nie nowa, oryginalna opinia, że wojna z tzw. terroryzmem to tak serio wojna o ropę. Jednak ktoś mógłby jeszcze mocno w te zarzuty wątpić, podkreślając, że może i USA ssie sobie tą ropę (i to nie wychodzi im najlepiej), ale przy okazji zwalcza ZŁO, no i metodą Benhackera, krok po kroku, wprowadza świeży powiew demokracji…
I byłoby bardzo miło, gdyby nie fakt, że zamiast tych powiewów mamy ostre bąki, nierzadko kończące się niekontrolowanym wymsknięciem się brązowej, ciekłostałej substancji. Czy ktoś chce krzyknąć: „TAK, AMERYKO, WYSZŁO SZYDŁO Z WORKA”? To niech się powstrzyma, bo szydło jest rzeczą w worku niespodziewaną. Natomiast sytuacja na Bliskim Wschodzie wyraźnie nam mówi, iż jesteśmy w czarnej dupie i w każdej chwili możemy się spodziewać wycieku niezłej sraki.
Oczywiście, pisząc o „czarnej dupie”, nie mam na myśli prezydenta USA. Jego kolor obchodzi mnie w takim samym stopniu, w jakim to, czy Kadaffi ma brodę, czy wąsy.
Na czym polega iluzja „walki z terroryzmem”? Po pierwsze, na używaniu eufemizmów zamiast mówienia wprost. Gdyby używać określenia „fanatyk religijny” przynajmniej na przemian ze słowem wytrychem, jak „terrorysta”, czy „ekstremista”, do ludzi być może prędzej by dotarło sedno całej sprawy i rozwiało ułudę.
Otóż- istnienie takich grup jak Al.Kaida, z pewnością nie byłoby możliwe, gdyby nie religia, a konkretniej- Islam. Ten, choć podzielony na poszczególne sekty gotowe czasem wyrżnąć się nawzajem, do co generaliów pozostaje zgodny.
Każda z sekt pretenduje do bycia jedynie słuszną wykładnią świętej księgi- Koranu, ale ich zawzięte spory i konflikty wynikają głównie z nieistotnych pierdół, zdolnych do zaprzątania głów tylko tym, którzy szczerze wierzą, że Koran to księga nieomylna, Mahomet spisywał to, co podyktował Allach,
a ten ostatni siedzi gdzieś na chmurce z męczennikami i rozporządza dziwkami- pardon- dziewicami, u których to każda błona dziewicza po odbyciu stosunku, odrasta cudownie na nowo.
Te wewnątrzmuzułmańskie spory do ostatniej kropli krwi z domieszką debilizmu, nie są funta kłaków warte, tak, jak kończące się niegdyś płonącymi stosami kłótnie o to, czy bóg Jahwe jest tylko jeden, posiada gołębia i syna, czy też są oni kawą instant 3 w 1 i stanowią niebiańskiego supermana.
Koran, podobnie jak i Biblia, oprócz moralnych mądrości i autentycznego piękna, zawiera również mnóstwo ich zdecydowanego zaprzeczenia- głupoty, bigoterii, egotyzmu i okrucieństwa. Zdecydowanie, nie może z nimi konkurować jadowity cynizm przebijający z mojego tekstu.
Tyle, że ze względów zbyt złożonych, by to tu i teraz analizować, Biblia jest dziś dla chrześcijan, w przeważającej mierze, maskotką, czymś owszem, świętym, ale jedynie z zasady, nie z racji dogłębnej znajomości tej schizofrenicznej księgi. Stoi na półce w każdym chrześcijańskim domu i kurz jej niestraszny.
Muzułmanie natomiast, stanowią kulturę niezwykle ekspansywną, włącznie z faktem, że ich seksualność ma charakter króliczy- podobnie jak tym ssakom, nieznany jest im wynalazek kondoma-
a z racji czynników geo-historio-kulturo-politologicznych, są jak żywcem wyjęci z mroków średniowiecznej Europy.
Większość islamskich kobiet posłusznie staje się częścią inwentarza i własnością mężów, gotowe na karę ukamienowania, gdy ktoś np. taką zgwałci (bo kusiła oczami), lub na oblanie jej twarzy kwasem solnym, gdy ośmiela się pójść do szkoły dla kobiet (gdyż kobiety to podludzie, coś a’la Żydzi, zarówno w percepcji nazizmu, jak i samego Islamu- i aż dziw, że te szkoły nie zostały wcześniej wysadzone w powietrze).
Cóż, taka jest wiara przodków ich i taka jest powielana z pokolenia na pokolenie. Fanatyzm, jakby nie patrzeć- ale dla nich? Codzienność niemal, jak dla nas widok Kaczyńskiego na Krakowskim Przedmieściu.
Niecodziennym natomiast fanatyzmem są przypadki totalnie indoktrynowanych półgłówków, którzy w imię Islamu i 73 dziewic w raju (bo chyba nie dla niewidzialnej, pośmiertnej forsy) gotowi są rozerwać się na strzępy na terenie pełnym niewiernych, diabłów pijących piwo, feministek, czy kobiet ubranych w mini.
Zawsze znajdą się tacy, autentycznie inspirowani wersetami koranicznymi. Koran nakazuje opanowanie świata przez Islam? A więc należy się rozmnażać i szerzyć go (dlatego męczenników ze względów praktycznych nie może być za wielu). Nakazuje tępić tych, którzy chcą tępić Islam? No to tępi się, a duchowni służą fatwami, odpowiednikiem papieskich klątw. A co jest tępieniem Islamu?
Z tym to jest różnie. Czasem jest to naleganie, by kobieta w banku uchyliła czadora, bo ni cholery jej identyfikacja nie powiodłaby się pomyślnie. Czasem jest to narysowanie Mahometa. Jeszcze kiedy indziej, to sprzeciw wobec traktowania kobiet jak własności męża. Właściwie, pod tępienie Islamu podchodzi też jego krytyka i fakt, że niewierni wciąż nie chcą go dobrowolnie przyjąć. A kiedy były muzułmanin weźmie to do kupy, i we własnej książce „Szatańskie wersety” przedstawi Koran i Islam jako czyste zło? Oj, to najgorszy przejaw tępienia Islamu- we własnej głowie, za pomocą siekiery racjonalizmu, jak i namawianie do takiego tępienia innych muzułmanów. To już przerąbane.
Kiedy spora część amerykanów postanowiła wziąć się za doszczętne wybicie Islamistów… pardon- sprzeciwiała się postawieniu meczetu w okolicach wyburzonego WTC, Barack Obama wypowiedział głupotę wcześniej niespotykaną: „To nie religia zniszczyła World Trade Center. To Al.-Kaida.”
Czyżby ktoś mógł myśleć, że nagle egzemplarze Koranu z całego świata ożyły i walnęły w bliźniacze wieże? Nie, mimo, że blisko temu scenariuszowi do przedstawiania tajemniczego „terroryzmu” jako autonomicznej siły siejącej zło… dla zasady.
Wiadomym natomiast jest, iż wersety tych ksiąg ożywały w mózgowiach muzułmanów, dzięki czemu część z nich postanowiła porządnie się rozerwać. Nie, oni nie chcą zła. Naprawdę. Ci ludzie wierzą, że czynią dobrze i słusznie; a smęcenie, że nie religia, a Al.-Kaida stoi za zamachami, jest takim samym sraniem w banię i odwracaniem uwagi, jak stwierdzenie, że nazizm nie miał nic wspólnego ze zbrodniami II wojny światowej. To po prostu Hitler i ziomale ciągnęli losy, a że padło akurat na Żydów, Polaków, Rumunów i paru innych, to poszli się z nimi rozprawić.
Tym, którzy jeszcze nie rozumieją, spieszę z wyjaśnieniem: Mein Kampf był ich ideologiczną inspiracją, tak, jak dla tzw. ekstremistów jest nią Koran.
Ci, którzy nazywają Islam religią miłości i pokoju to takie konformistyczne, uległe lizusy, że gotowi są określić nakaz wybijania niewiernych powtarzany w Koranie wielokrotnie, jako przenośnię symbolizującą tajniki arabskiej kuchni.
Faszyzm, dziś potępiony w cywilizowanej ponoć Europie, ubrał religijną maskę- i nikt nie skaże cię za publiczne wyzwanie wszystkich Żydów od małp, żmij i świń, jeśli tylko… powołasz się na swoją wolność wyznania. Czy tak trudno zauważyć, że w teokracjach islamskich roi się od potencjalnych męczenników i nietrudno też o ich kolejnych wodzów?
Stacjonowanie tam armii to totalny nonsens, praca syzyfowa, prowokująca czubków, a przy tym pochłaniająca setki, a w przyszłości zapewne i tysiące ofiar.
Nie jestem pewien, czy więcej pochłaniają ataki samobójcze.
Nie wiem też, jak skontrolować tłum w mieście, aby nie znalazł się w nim pojedynczy osobnik z ładunkiem wybuchowym na jajach, krótko przed jego detonacją pragnący wykrzyczeć: „Allach jest wielki!”, rekompensując sobie w ten sposób brak mózgu i słabe rozmiary penisa.
Jedyną zasługą zachodu w walce z szaleństwem religijnym jest Internet i inne media w teokracjach muzułmańskich. To zdecydowanie powinno wystarczyć, by tamten zacofany mentalnie rejon świata ewoluował gradualnie do humanizmu i racjonalizmu. Nie uszczęśliwimy ich na siłę, a jeśli będziemy nadal próbować, oni co jakiś czas wręczą nam bombkę, albowiem broń jest jedynym chyba zachodnim wynalazkiem który nie uważają za grzeszny.
Gdyby nie chodziło tu o ropę, wystarczyłoby zostawić ich z mediami, zaostrzyć rygor na Starym i nowszym kontynencie- włącznie z restrykcjami co do ochrony na lotniskach. No i jeszcze jedna, niezwykle istotna rzecz- nie pozwolić sobie na tolerancję nietolerancji i barbarzyństwa, tylko dlatego, że wynikają z religii. Nie dopuścić do tego, by muzułmanie usiedli nam na głowach, lekceważąc cały nasz cywilizacyjny dorobek, który chociaż w praktyce często nierealizowany, w teorii jest świetny.
Muzułmanie mają o tyle łatwiej niż nasi europejscy przodkowie, że żyją obok nas i mają możliwość korzystania z wszelkich dobrodziejstw naszej kultury. Nie miejmy obaw- nam, Europejczykom, nie pomógł w dojściu do punktu w którym jesteśmy teraz, nikt spoza.
Chyba, że ktoś mocno wierzy w UFO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz