A N T Y S E M I T Y Z M I J E G O K R E T Y N I Z M
Ostatnio zadałem sobie ciekawe pytanie: co takiego mają ci Żydzi, że Rydzyk tak się nimi brzydzi?
Nie tylko z resztą ojciec Demagog. Ba, nie tylko ta ¼ Polski (mam nadzieję, że nie jestem optymistą podając taką liczbę). Moim zdaniem na antysemityzm (ten prawdziwy), jak to często w tym świecie bywa, składa się kilka czynników.
Najpierw spójrzmy wstecz. Bardzo pobieżnie. Naród Żydowski był kiedyś niezwykle wojowniczym narodem. Kiedyś, nie było chyba narodu który nie był wojowniczy. Taka to stara, barbarzyńska mentalność- czy dopomagał w niej Jahwe, Baal, czy Zeus.
Problem z wojowniczością jest taki, jak i ze schwyceniem młotka i wbiciem nim gwoździa. Jednym się to udaje, inni zamiast w gwóźdź walą w palec. Ale wszyscy próbują.
Mało jest narodów, których wojowniczość jest na równie wysokim poziomie, co i zaradność i przedsiębiorczość. Nie wiem też, czy to Jahwe pociągnął Żydów na barykady, czy sami Żydzi potrzebowali na nie wejść i dla pretekstu wymyślili sobie Jahwe, który ich wybrał.
Nie wgryzajmy się w szczegóły. Można z pewnością powiedzieć, iż rywalizujące ze sobą wczesno żydowskie politeizmy musiały kształtować mentalność ludu. Siłą rzeczy, treści te musiały ewoluować. Być może Żydzi potrzebowali boga mściwego, kapryśnego, okrutnego, ale jednocześnie nakłaniającego do pracy i zysków. I nadszedł na to odpowiedni czas.
Jak to powiedział ostatnio mój starszy znajomy, choć użył mniej zawoalowanych słów: „wszyscy narzekają, że Żyd ma tyle kasy, ale jak każdy zaczynał od jednego banknotu, i na ten jeden banknot musiał się nieźle naharować”. Jakże cenna i trafna konkluzja.
Spójrzmy na teraźniejszość- czy wszyscy prezesi wszelkich wielkich firm i korporacji to Żydzi? Cóż, jest ich sporo- ale nie, nie wszyscy są Żydami. Nie spodziewalibyśmy się tego po zdemonizowanych wielkonosach, którzy założyli siatkę na świat i coraz bardziej ją rozciągając, chcą nim rządzić, mieć kasy jak lodu a innych ludzi celowo doprowadzać do nędzy, jakby nie było innych pomysłów na ekonomię.
Ciekaw jestem, czy wszyscy Żydzi wiedzą, że są Żydami, albo czy jeśli mają Żydów wśród przodków, całkiem nawet niedalekich, to czy mają tą świadomość. To bowiem prawda, że Żydzi często przybierali zniemczone, czy spolszczone nazwiska (strach był uzasadniony i wzmagał się falowo w historii naszego kontynentu). Nigdy nie wiemy, czy są wśród nas te diabły wcielone. Może to są ci socjopaci, nieświadomi żydostwa, ale gdyby im podsunąć innych Żydów pod nos… może wtedy by się zaczęli dogadywać?
Cóż poradzić, ironia jest niezbędna. Ludzie wierzący w upiory i bóstwa mogą wierzyć, że każdy Żyd jest z natury zły, albo cholera wie jaki. Że ma zamontowany odpowiedni chip w głowie. Tymczasem świat rozmywa się, miesza, a w ten sposób krystalizuje się. Globalizacja jest naturalnym procesem, którym nie sterują Żydzi. Nie mają po co. Geny Żydów nie zawierają złowieszczego kodu: zniszcz wszystkich innych i dbaj o swoich. Nie. To memy religijne wywodzące się z ksiąg i tradycji Judaizmu, które nie obowiązują, gdy większość populacji pochodzenia żydowskiego nie wierzy w te mity. Nie czuje się narodem wybranym.
Geny zawierają oczywiście jakieś cząstkowe predyspozycje. Być może, zdolność do kooperacji jest jedną z nich. Tyle, że nie jest to szczegółowa instrukcja; Żydzi mogą być świetni we współpracy ze wszystkimi innymi, którzy do tej współpracy się nadają, i co zrobić, że w dużej mierze są to nadal również Żydzi.
Nie lubimy takich, co im lepiej idzie. Najczęściej mamy podejrzenia: skoro nam nie idzie, choć działamy uczciwie, a im idzie, to oni muszą kraść! A nawet robić macę z dzieci. Tymczasem może być
i tak, że nie idzie nam ani uczciwa robota (gdyż robimy ją ślamazarnie i nierzetelnie), ani nieuczciwa, (gdyż inteligencja też może nie być naszym atutem).
Historii dodatkowo dodaje złowróżbności fakt, iż Żydzi naprawdę mocno rozproszyli się po całym świecie. Ludy koczownicze to nie rzadkość nawet dziś. Choćby Romowie są bardzo bliskim przykładem. Żydzi są jednak tak rozproszeni, że często mają problem i z samoidentyfikacją, i z kontaktem z innymi Żydami. Jest to poważny problem, ponieważ w ten sposób trudno zawładnąć światem.
Co innego w przeszłości- wtedy organizacja była lepsza. Wtedy i tradycje religijne były mocniejsze. Bardziej popularne. Kościół Katolicki był bardzo czujny, choć nie wiadomo, czy nie dostał on manii prześladowczej. Stąd być może- ze strachu przed konkurencją- na wszelki wypadek głosił, iż Żydzi zabili Jezusa, a poza tym, robią wcześniej wspomnianą macę z katolickich dzieci. Czy jakby wolał Dawkins, dzieci katolików.
Spójrzmy bowiem prawdzie w oczy- kto walił Europę w dupsko przez wieki, rządząc niepodzielnie duszami i terenami? Czy to Żydzi? Nie, to Kościół Rzymskokatolicki z papieżem na czele! To on głosił, że ubóstwo jest stanem szlachetnym, choć sam opływał w luksusy. To on za przybliżanie zbawienia przez cholerne rytuały wymagał szmalu. To on hamował naukę, by nie stracić autorytetu. To on w końcu władał szkolnictwem, edukacją; która to edukacja sprawiła, że ludzie nawet umieli czytać, ale również tylko to, czego Kościół nie wpieprzył na Indeks Ksiąg Zakazanych, notabene zlikwidowany dopiero w roku 1949.
Przydałoby się dorzucić, że to Kościół palił ludzi, którzy byli nieprawomyślni- choć głównym kryterium była oczywiście nauka Kościoła, a nie uczciwość intelektualna, czy generalny progres. Kościół nie patyczkował się już wtedy, czy ktoś Żyd, czy nie, choć tutaj duży pokłon należy się właśnie Żydom. Wielu z nich było wielkimi myślicielami i naukowcami, którzy pchnęli świat do przodu. Niech to będą choćby Wolter czy Einstein. Tak, wiem, ze Kopernik też mocno się przysłużył (i jego nie ominęły szykany ze strony szanownej instytucji Kościoła), choć gdyby się okazało, że i Kopernik był Żydem, nie wzruszyłoby mnie to w najmniejszym stopniu.
W kontekście naszej historii, w której chrześcijaństwo było siatką na Europie, czymś strasznie głupim jest operowanie antysemityzmem i twierdzenie, że musiał być uzasadniony, że nie wziął się tak znikąd. Oczywiście, że nie znikąd! Antysemici są strasznie dziecinni- zaprzeczą na trzeźwo, jakoby każdy Żyd był z natury pazerny, nieuczciwy i ogólnie zły. Jednak już za chwilę wracają do swoich chorych teorii. Jest to tym bardziej pokrętne, im bardziej analizujemy historię; w Kościele również byli Żydzi, a jeśli działali na rzecz jego liberalizacji, to nie po to, by go osłabić. Takie teorie spiskowe są iście szalone i przypominają mi legendę o Zorro- kim innym był w nocy, kim innym w dzień.
Hitlerowi jakoś nie przeszkadzał fakt, że sam był po części Żydem. Nie przeszkadzali też Żydzi, którzy z nim współpracowali i znajdowali się w jego najbliższym otoczeniu- Himmler to przykład pierwszy z brzegu. Jednak psychopatia Hitlera nie wynikała z jego żydowskości, a z jego ciężkich przeżyć w dzieciństwie i być może wrodzonych wad psychicznych. Nie ulega natomiast wątpliwości, że wpadł mu do łba analogiczny pomysł, co przed wiekami Narodowi Wybranemu.
Tak więc hasło: „jeśli nie byłoby antysemityzmu, jakiś Żyd musiałby go wymyśleć”, jest skrajnie jaskrawym przykładem na straszną tępotę umysłową. Żyd może zasłaniać się antysemityzmem, gdy ktoś ma do niego pretensje personalne (i wtedy jest to nie w porządku), ale nie zasłaniałby się nim, gdyby przez wieki antysemityzm ten nie był realnie obecny.
Podobnie można byłoby ukuć hasło o murzynach wymyślających rasizm. To jednostkowe przypadki, które dzięki wszechobecności mediów urastają nam do rangi kolejnego spisku i każą wierzyć ludziom pokroju Rydzyka i Giertycha, że to następny spisek Żydów- mówić o antysemityzmie. Jednostkowe przypadki nieuczciwych Żydów, które zebrane do kupy z całego świata tworzą usprawiedliwienie dla ich antysemityzmu, są tymczasem efektem prawdziwego antysemityzmu na wielką skalę. Skalę kierowaną przez Kościoły we wszystkich parafiach. Księży opowiadających zwykłe bzdury, bojących się, że interes im jebnie, i doprawiających swoje mity znowuż pojedynczymi anegdotami o Żydach, którzy posługiwali się przekrętami.
Gdyby nie ta czarna propaganda (słowo „czarna” pasuje tu wybornie), Hitler nie miałby świetnie urobionego gruntu pod swoją chorą ideologię; w myśl której kryzys gospodarczy który dotknął wówczas Europę był jedynie winą Żydów. Ludzie to połknęli, ponieważ katolicyzm krzewił antysemityzm bardzo owocnie. Nie wolno pominąć też faktu, że Kościołowi bardzo podobał się antysemicki wydźwięk ideologii nazizmu.

sobota, 26 marca 2011
sobota, 12 marca 2011
Sprostowanie
Nienawidzę wprost wyrywania kontekstu, gdy dane zdanie nie jest kontekstem samym dla siebie-
nie wyjaśnia wszystkiego, co chciałem przekazać. To tak, jakby ktoś spytał, czy zapalę papierosa,
ja odpowiedział: „Nie omieszkam”, a on wziął pod uwagę tylko wyraz „nie”.
A konkretnie, rozchodzi się o ten fragment tekstu, który wyrwał z korzeniami znajomy:
Królestwa, rzędy, podrzędy, odmiany, rodzaje, gatunki. Im więcej różnic, tym dalsza kategoria- im więcej lat, tym większa skłonność do różnic. Choć niekoniecznie- w niedoskonałym świecie nie wszystko da się przewidzieć- to ludzie umieją przewidywać- i mamy bolesną świadomość, że tylko my to umiemy. Nie wszyscy mają już świadomość, że to nie efekt specjalnego scenariusza i stworzenia na czyjeś podobieństwo, a efekt naturalnych zmian, które przystosowały homo sapiens do właśnie takiego, a nie innego świata.
Zrodziło mu się w głowie poważne, egzystencjalne pytanie: jeśli Homo Sapiens wygląda jak wygląda, ponieważ jest przystosowany właśnie do tego, a nie innego świata, to czy inne organizmy nie powinny wyglądać i funkcjonować identycznie, co Homo Sapiens?
Przypomina mi to nieco pytanie: „skoro ludzie wyewoluowali z małp, to dlaczego małpy nadal istnieją?” To pytanie jednak pociąga za sobą nie tylko brak logiki, ale i elementarnej wiedzy. Richard Dawkins świetnie objaśnił, i robił to kilkukrotnie: nie pochodzimy od małp- małpa to figura retoryczna, używana potocznie; małpy to zwierzęta współczesne, z którymi mamy wspólnego przodka- jesteśmy kuzynami z obecnymi małpami, a nasz wspólny przodek siłą rzeczy przypominał bardziej małpę, niż współczesnego człowieka; Homo Sapiens.
Nieszczęsna małpa ujawnia także inny, wspomniany problem: nieumiejętność kojarzenia faktów- tutaj bardzo prostych faktów biologicznych.
Skoro człowiek jest taki jaki jest, ponieważ w ten sposób najlepiej funkcjonuje w otaczającym go świecie natury, to czy znaczy to, iż żyjące obok dżdżownice, koty, psy, nosorożce czy dorsze radzą sobie gorzej? To oczywisty absurd. Nikt nie zamierza bronić takiego twierdzenia. Lepiej bronić logiki.
Logika jest otóż taka:
1) Świat nie jest jednolity
2) Świat nie jest statyczny
3) Na poziomie biologii najprawdopodobniej nie ma ekstremalnie ścisłych prawideł, tak jak w chemii czy fizyce (tutaj ścisłość jest większa, ale w miarę jak rozwija się fizyka kwantowa, widać coraz wyraźniej, iż i ona ma granice).
Myślałem, pisząc tamten tekst, iż wszystko wytłumaczy opis zjawisk losowych, takich jak katastrofy naturalne, czy równie losowych, jak mutacje genetyczne; które równie losowo, bywają pozytywne.
Nie możemy wrócić wehikułem czasu kilka milionów lat wstecz i zajrzeć do organizmów przodków, obserwując ich mikroflorę, by w końcu potwierdzić, co było konkretną przyczyną, iż Homo Sapiens jest tak wyjątkowy w przyrodzie.
Nie możemy wykluczyć, że kiedyś dowiemy się nieco więcej, i nie możemy również wykluczyć, że złożyło się na ten fenomen (jak to bywa w tym świecie) kilka czynników. Wszystko jest jednak bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem, niż stworzenie człowieka opisane w Księdze Rodzaju, Greckich Mitach, czy jakichkolwiek innych mitologiach. Dlaczego? Ponieważ krok po kroku, każde działanie naszego organizmu, łącznie z reakcjami psychofizycznymi, można wyjaśnić w sposób naturalny. Brak jest zajęć dla niematerialnej duszy, gdy materia wyjaśnia wszystko. Gdy zaś istnieją naturalne scenariusze, zawsze to one powinny być przedmiotem rozważań.
Powiedzmy, że zawsze wychodząc na miasto, zabierałem zarówno papierosy, jak i zapalniczkę. Z wyjątkiem jednego razu. Dziewczyna pyta mi się, jak mogło do tego dojść, skoro zawsze brałem oba gadżety. Mamy różne wyjaśnienia- miałem zamiar ubrać inną kurtkę, a w jej kieszeni była zapalniczka; zapalniczka mogła wypaść mi z kieszeni, ponieważ jest płytka i nie ma zapięcia na zamek; pożyczyłem zapalniczkę sąsiadowi i zapomniał mi jej oddać; zapalniczka została w pustej paczce papierosów, nie wyrzuciłem jej, a wziąłem nową itd. Gdyby jednak dziewczyna powiedziała, że zapalniczka mogła wyparować, mógł ją mi podpieprzyć szatan, czy goblin, albo po prostu zapalniczka umarła i poszła do nieba? Hmm… kto wie, czy nie potraktowałbym tego jak kiepski dowcip.
Naturalne wyjaśnienia są więc najlepsze. Po co zaś wymieniłem te punkty o dynamice, zmienności, różnorodności i nieścisłości świata? Ponieważ wyjaśnia to również różnorodność form życia na planecie! Tyle, ile jest zdarzeń, tyle, ile jest tysięcy lat, tyle, ile jest różnych środowisk itp., dokładnie tyle jest sposobów na życie, dokładnie tyle jest różnych „dróg” dla życia.
Możliwe, że nasi przodkowie musieli zejść z drzew z powodu wieloletniej suszy. Musieli sobie jakoś poradzić. Powiedzmy, że w pobliżu nie było drapieżników. Powiedzmy, że byli, ale dwóch naszych przodków, różnej płci, ostało się. Albo nie dwóch, ale kilka par. Czy to nie wystarczy? Zjawiska bardzo mało prawdopodobne nie są jeszcze niemożliwe. A szympansy? Co z nimi? Coś musiało nas rozdzielić.
Mało dzieje się na świecie rzeczy, które są w stanie to zrobić? Chyba nie. Czy, jeśli w Polsce pada deszcz, albo następuje susza (no cóż, niech będzie), to czy to samo musi dziać się choćby w Niemczech? Oczywiście, że nie!
Radzimy sobie w tym świecie, radzą sobie także pingwiny, orły, łososie i żyrafy. Dokładnie tak.
Nauka odkrywa przed nami coraz więcej. Jeśli tkwiła w błędzie, weryfikuje się sama; ponieważ celem nauki jest empiryczna prawda- dlaczego? Ponieważ ułatwia nam zrozumienie materialnego świata; po co? Aby lepiej radzić sobie z jego żywiołami. Po co? Aby przetrwać, a nie nazbyt szybko lecieć „ do raju”. Dlatego nauka prędzej czy później odkryje prawdę o każdym zjawisku: jeśli naukowiec nie trzyma się metodologii naukowej, zostanie zdyskredytowany jako naukowiec. Ponieważ nauka nie jest absolutem, jest podatna na usterki, ale mechanizm działania jest samo korygujący, w przeciwieństwie do jakiejkolwiek religii, która funkcjonuje jak pasożyt. Daje ludziom nieuzasadnioną nadzieję, fałszywą wizję świata faworyzującą bez dowodów jednych względem innych, również w świecie przyrody. Religia wpycha boga i anioły wszędzie tam, gdzie jakieś zagadnienie nie zostało jeszcze wyjaśnione naukowo. To typowe pasożytnictwo. Zyski dla nas za małe, by mówić o symbiozie. To tak jak tasiemiec w żołądku modelki, która umrze z głodu, ale jest zadowolona, ponieważ wygląda chudo.
nie wyjaśnia wszystkiego, co chciałem przekazać. To tak, jakby ktoś spytał, czy zapalę papierosa,
ja odpowiedział: „Nie omieszkam”, a on wziął pod uwagę tylko wyraz „nie”.
A konkretnie, rozchodzi się o ten fragment tekstu, który wyrwał z korzeniami znajomy:
Królestwa, rzędy, podrzędy, odmiany, rodzaje, gatunki. Im więcej różnic, tym dalsza kategoria- im więcej lat, tym większa skłonność do różnic. Choć niekoniecznie- w niedoskonałym świecie nie wszystko da się przewidzieć- to ludzie umieją przewidywać- i mamy bolesną świadomość, że tylko my to umiemy. Nie wszyscy mają już świadomość, że to nie efekt specjalnego scenariusza i stworzenia na czyjeś podobieństwo, a efekt naturalnych zmian, które przystosowały homo sapiens do właśnie takiego, a nie innego świata.
Zrodziło mu się w głowie poważne, egzystencjalne pytanie: jeśli Homo Sapiens wygląda jak wygląda, ponieważ jest przystosowany właśnie do tego, a nie innego świata, to czy inne organizmy nie powinny wyglądać i funkcjonować identycznie, co Homo Sapiens?
Przypomina mi to nieco pytanie: „skoro ludzie wyewoluowali z małp, to dlaczego małpy nadal istnieją?” To pytanie jednak pociąga za sobą nie tylko brak logiki, ale i elementarnej wiedzy. Richard Dawkins świetnie objaśnił, i robił to kilkukrotnie: nie pochodzimy od małp- małpa to figura retoryczna, używana potocznie; małpy to zwierzęta współczesne, z którymi mamy wspólnego przodka- jesteśmy kuzynami z obecnymi małpami, a nasz wspólny przodek siłą rzeczy przypominał bardziej małpę, niż współczesnego człowieka; Homo Sapiens.
Nieszczęsna małpa ujawnia także inny, wspomniany problem: nieumiejętność kojarzenia faktów- tutaj bardzo prostych faktów biologicznych.
Skoro człowiek jest taki jaki jest, ponieważ w ten sposób najlepiej funkcjonuje w otaczającym go świecie natury, to czy znaczy to, iż żyjące obok dżdżownice, koty, psy, nosorożce czy dorsze radzą sobie gorzej? To oczywisty absurd. Nikt nie zamierza bronić takiego twierdzenia. Lepiej bronić logiki.
Logika jest otóż taka:
1) Świat nie jest jednolity
2) Świat nie jest statyczny
3) Na poziomie biologii najprawdopodobniej nie ma ekstremalnie ścisłych prawideł, tak jak w chemii czy fizyce (tutaj ścisłość jest większa, ale w miarę jak rozwija się fizyka kwantowa, widać coraz wyraźniej, iż i ona ma granice).
Myślałem, pisząc tamten tekst, iż wszystko wytłumaczy opis zjawisk losowych, takich jak katastrofy naturalne, czy równie losowych, jak mutacje genetyczne; które równie losowo, bywają pozytywne.
Nie możemy wrócić wehikułem czasu kilka milionów lat wstecz i zajrzeć do organizmów przodków, obserwując ich mikroflorę, by w końcu potwierdzić, co było konkretną przyczyną, iż Homo Sapiens jest tak wyjątkowy w przyrodzie.
Nie możemy wykluczyć, że kiedyś dowiemy się nieco więcej, i nie możemy również wykluczyć, że złożyło się na ten fenomen (jak to bywa w tym świecie) kilka czynników. Wszystko jest jednak bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem, niż stworzenie człowieka opisane w Księdze Rodzaju, Greckich Mitach, czy jakichkolwiek innych mitologiach. Dlaczego? Ponieważ krok po kroku, każde działanie naszego organizmu, łącznie z reakcjami psychofizycznymi, można wyjaśnić w sposób naturalny. Brak jest zajęć dla niematerialnej duszy, gdy materia wyjaśnia wszystko. Gdy zaś istnieją naturalne scenariusze, zawsze to one powinny być przedmiotem rozważań.
Powiedzmy, że zawsze wychodząc na miasto, zabierałem zarówno papierosy, jak i zapalniczkę. Z wyjątkiem jednego razu. Dziewczyna pyta mi się, jak mogło do tego dojść, skoro zawsze brałem oba gadżety. Mamy różne wyjaśnienia- miałem zamiar ubrać inną kurtkę, a w jej kieszeni była zapalniczka; zapalniczka mogła wypaść mi z kieszeni, ponieważ jest płytka i nie ma zapięcia na zamek; pożyczyłem zapalniczkę sąsiadowi i zapomniał mi jej oddać; zapalniczka została w pustej paczce papierosów, nie wyrzuciłem jej, a wziąłem nową itd. Gdyby jednak dziewczyna powiedziała, że zapalniczka mogła wyparować, mógł ją mi podpieprzyć szatan, czy goblin, albo po prostu zapalniczka umarła i poszła do nieba? Hmm… kto wie, czy nie potraktowałbym tego jak kiepski dowcip.
Naturalne wyjaśnienia są więc najlepsze. Po co zaś wymieniłem te punkty o dynamice, zmienności, różnorodności i nieścisłości świata? Ponieważ wyjaśnia to również różnorodność form życia na planecie! Tyle, ile jest zdarzeń, tyle, ile jest tysięcy lat, tyle, ile jest różnych środowisk itp., dokładnie tyle jest sposobów na życie, dokładnie tyle jest różnych „dróg” dla życia.
Możliwe, że nasi przodkowie musieli zejść z drzew z powodu wieloletniej suszy. Musieli sobie jakoś poradzić. Powiedzmy, że w pobliżu nie było drapieżników. Powiedzmy, że byli, ale dwóch naszych przodków, różnej płci, ostało się. Albo nie dwóch, ale kilka par. Czy to nie wystarczy? Zjawiska bardzo mało prawdopodobne nie są jeszcze niemożliwe. A szympansy? Co z nimi? Coś musiało nas rozdzielić.
Mało dzieje się na świecie rzeczy, które są w stanie to zrobić? Chyba nie. Czy, jeśli w Polsce pada deszcz, albo następuje susza (no cóż, niech będzie), to czy to samo musi dziać się choćby w Niemczech? Oczywiście, że nie!
Radzimy sobie w tym świecie, radzą sobie także pingwiny, orły, łososie i żyrafy. Dokładnie tak.
Nauka odkrywa przed nami coraz więcej. Jeśli tkwiła w błędzie, weryfikuje się sama; ponieważ celem nauki jest empiryczna prawda- dlaczego? Ponieważ ułatwia nam zrozumienie materialnego świata; po co? Aby lepiej radzić sobie z jego żywiołami. Po co? Aby przetrwać, a nie nazbyt szybko lecieć „ do raju”. Dlatego nauka prędzej czy później odkryje prawdę o każdym zjawisku: jeśli naukowiec nie trzyma się metodologii naukowej, zostanie zdyskredytowany jako naukowiec. Ponieważ nauka nie jest absolutem, jest podatna na usterki, ale mechanizm działania jest samo korygujący, w przeciwieństwie do jakiejkolwiek religii, która funkcjonuje jak pasożyt. Daje ludziom nieuzasadnioną nadzieję, fałszywą wizję świata faworyzującą bez dowodów jednych względem innych, również w świecie przyrody. Religia wpycha boga i anioły wszędzie tam, gdzie jakieś zagadnienie nie zostało jeszcze wyjaśnione naukowo. To typowe pasożytnictwo. Zyski dla nas za małe, by mówić o symbiozie. To tak jak tasiemiec w żołądku modelki, która umrze z głodu, ale jest zadowolona, ponieważ wygląda chudo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)